Mirosław Rusinowski – trening z charakterem

22 stycznia 2016

Mirosław Rusinowski – trening z charakterem

 

„Tam, gdzie kończą leszcze, zaczynają mistrzowie”

Mirosław Rusinowski

 

 

Mirek Rusinowski jest trenerem w FitPark Park Wodny (dawniej Wellness Club). Prowadzi zajęcia FTO, treningi personalne, treningi w siłowni, treningi wykorzystujące technikę sportów walki, w tym swoją autorską formę zajęć – KickBoxFit. Należy do komitetu założycielskiego Polskiego Związku Kickboxingu, przez wiele lat trenował ten sport zawodowo, z sukcesami. Choć to słowo jest dla Mirosława wieloznaczne, jak mówi:

Każdy ma swój punkt widzenia, każdy ma swoją definicję sukcesu – dla jednego jest to wygrana w „Totolotka”, a dla drugiego zrobienie 150 kg na siłowni, na klatce. Sukces niejedno ma imię.

 

Skromny Mirosław trenuje także gwiazdy polskiej sceny aktorskiej… Zobaczcie sami!

 

Poprosiliśmy o kilka słów na temat Mirosława…

„Kim jest dla mnie Mirosław? Śmiało mogę powiedzieć, że mistrzem. Wielokrotnie korzystam z jego doświadczenia i cennych wskazówek. Kiedy nie mam sił na swoim treningu, przypominam sobie jego słowa „no pain, no game” i już wiem, że muszę dać radę! W końcu, jak mawia, tam gdzie leszcze kończą, tam zaczynają mistrzowie.”

 Maciej Jantas (trener FitPark)

 

 

[Rozmowa z Mirkiem]

Do czego dążysz w życiu na gruncie zawodowym i prywatnym?

Dążę przede wszystkim do utrzymania jak najdłużej formy, by nie przegrywać za wcześnie z młodszymi, bo jeszcze nie czas (śmiech), a w życiu prywatnym dążę do tego, żeby dobrze wychować syna, ukierunkować jego życie na jak najlepsze.

 

Co dla Ciebie oznacza sport – czym był w Twoim życiu, czym jest teraz?

Sport jest całym moim życiem. Jak dla kogoś palenie papierosów, jest moim nałogiem. Ktoś potrzebuje wstać i zapalić, a ja przyjeżdżam w niedzielę poboksować na worku. Zawsze miałem do czynienia z aktywnością, ze sportem. Samowykształcenie tego sposobu życia pojawiło się w wieku dziecięcym. Zresztą w tamtych czasach poza bieganiem za piłką, jazdą na rowerze (pod warunkiem, ze ktoś był szczęśliwym posiadaczem tegoż) to jedne z niewielu rozrywek. Sport był rozrywką, a dla turbo utalentowanych bywa do dziś oknem na świat – ale tutaj trzeba mieć i talent i dużo szczęścia. Zawsze byłem aktywny, a po obejrzeniu „Wejścia Smoka” poprosiłem mamę, żeby mnie zapisała na karate i tak to się zaczęło, później pojawił się boks, kickboxing, notabene jeszcze nielegalny. Zanim oficjalnie został uznany za dyscyplinę sportu, odbywały się treningi i profesjonalne zawody, tyle że za kurtyną, ale takie były czasy…

 

 Czy Twoje doświadczenie z kickboxingiem przekłada się na sposób prowadzenia zajęć?

Jedni powiedzą, że sport walki nie wykształca sprawności samej w sobie, że jest formą niebezpieczną. Ja zawsze powtarzam,  że można się przewrócić idąc po chodniku, czy uderzyć głowę w niedomknięte drzwi od szafki, nie trzeba być bokserem. Myślę, że 90% urazów na neurochirurgii to nie bokserzy, tylko zwykli ludzie. Trenuję od 35 lat i w ciągu całej kariery zdarzył mi się tylko jeden wypadek, więc nie uważam tego rodzaju treningu za niebezpieczny. Amerykanie robili badania, których wyniki pokazały, że więcej urazów jest w grach zespołowych niż w sportach walki, bo należy pamiętać że na boisku nikt nie biega w kasku i ochraniaczach, a na ringu ochrona jest na wysokim poziomie. Jeśli ktoś jest usposobiony bardziej pacyfistycznie, może wybrać formę fitness, którą polecam i propaguję. W ten sposób w ogóle unika się konfrontacji w walce.

 

Mówiąc o treningach ogólnorozwojowych, czy jesteś w stanie przemycić technikę zaczerpniętą ze sportu walki do takich ćwiczeń?

Tak, zawsze mówię, że z każdego sportu można wyciągnąć coś dla siebie – nie ma złych sportów, są tylko źli zawodnicy (śmiech). Każdy sport to forma sprawności, aktywności, każda forma ruchu może być rozwijająca. Forma fitnessowa różni się tylko tym od tzw. „twardej”, że nie ma pełnego kontaktu, sparingów, które często zniechęcają do uprawiania sportów walki. Natomiast wszystko inne można przemycić do formy treningowej, bo zarówno kopnięcia, ciosy czy jakiekolwiek elementy ze sportów walki są ćwiczone, tylko podawane w przystępnej formie, dostępne nawet dla amatorów. Treningi tego typu dają takie same efekty, ale warunkiem jest tutaj wytrwałość i systematyczność. W ogóle w trenowaniu należy dać sobie trochę czasu na poznanie własnego ciała, a potem osiągać maksimum swoich możliwości i ewentualnie przesuwać tę granicę.

 

Kogo zapraszasz na swoje zajęcia? Czy każdy może przyjść?

Każdy może przyjść, ale nie wiadomo czy każdy wyjdzie (śmiech). A poważnie, ograniczeń wiekowych nie ma, ale należy pamiętać, by mierzyć siły na zamiary. Moje zajęcia są jednymi z intensywniejszych, więc zapraszam wytrwałych. Początkującym proponuję jednak rozpocząć od lżejszych form.

 

Czyli trening dla twardzieli?

Nie, dla ludzi skłonnych do silnego zmęczenia, wytrwałych. Pamiętajmy, że jeżeli nie chcemy się bić, ale interesują nas techniki wykorzystywane w sportach walki zawsze możemy chodzić na takie treningi zastrzegając, że nie chcemy sparingów i trener powinien to zaakceptować. Moje zajęcia, poza elementami zaczerpniętymi z kickboxingu są ukierunkowane na dużą dozę koordynacji ruchowej i kondycji, rozciągania, wytrzymałości – tu potrzebne jest samozaparcie i minimalne przygotowanie, które można wynieść z zajęć na pierwszym poziomie.

 

W Wellness Clubie oprócz zajęć mamy dużą siłownię, gdzie pojawił się nowy sprzęt – Motion Cage. Co możesz o nim powiedzieć, jako profesjonalista?

To samo, co z zajęciami – każdy może przyjść, ale nie wiadomo, czy każdy wyjdzie (śmiech). Mówiąc serio, klatka jest bliżej wyższego poziomu, niż początkującego. Z kolei, z punktu widzenia osoby wytrenowanej, ćwiczenia na klatce można stopniować na lżejsze i ekstremalnie wyczerpujące i wymagające. Do lżejszych ćwiczeń należą te, które są na niższych pułapach urządzenia, gdzie nie trzeba używać maksymalnej siły, jak przy podciąganiu się, zwisach. Natomiast dobór ćwiczeń jest nieograniczony. Dla niewprawnego oka to tylko kilka linek i rurek, ale jeśli ktoś ma pojęcie teoretyczne i techniczne, to klatka daje nieskończone możliwości – TRX’y, gumy, wszelkiego rodzaju uchwyty uruchamiające różną pracę mięśni, w różnych płaszczyznach. Klatka wymaga ogromnej pracy mięśni, gdyż tam w ćwiczeniach siłowych nie możemy dozować ciężaru, bo jest nim masa naszego ciała – wiadomo, im mniejsza tym lżej dla mięśni. Jeśli ktoś ma wagę 90 kg, a jest w stanie udźwignąć około 70 kg, niewiele na niej zdziała. Musimy posiadać siłę wprost proporcjonalną do masy ciała.

 

Amatorzy mogą liczyć na trening na klatce?

Chodzi przede wszystkim o to, żeby korzystać z pomocy specjalistów. Internet jest oknem na świat, ale pamiętajmy, że jeśli ściągniemy dietę i trening Schwarzeneggera, a ćwiczyć będziemy bez głowy, nic z tego nie będzie. Po takiej morderczej diecie i treningu okazuje się, że rezultat jest odwrotny niż oczekiwania.

 

Zatem należy równoważyć wszystkie elementy?

Człowiek powinien określać swoje potrzeby wedle swoich możliwości – nie może być odwrotnie. To, że ktoś pragnie dziś zostać mistrzem świata, ale ma kłopot z wychodzeniem na pierwsze piętro powinno zasygnalizować przekierowanie aspiracji.

 

Jeśli decydujemy się na aktywność fizyczną i dbałość o zdrowie nieco później, w średnim wieku?

Wtedy przychodzimy do Wellness Club w Parku Wodnym, rozmawiamy z trenerem, przedstawiamy mu swój przypadek i trener pomaga nam dobrać odpowiednie ćwiczenia, czy udziela porad żywieniowych itp. Na pewno nie pomoże tutaj wydruk z Internetu. To tak, jakbyśmy chcieli grzebać w trabancie z instrukcją do Porsche. Tak zresztą jest bez względu na wiek.

 

Czyli można, nawet po wielu latach, odzyskać sprawność?

Tak, ale ważny jest także stan zdrowia, musimy go znać i wiedzieć co nam wolno, a co nie. Zanim zaczniemy zdobywanie szczytów świata sportowego, dobrze zbadajmy grunt. Każdy wiek jest wówczas właściwym czasem na rozpoczęcie i na kontynuowanie uprawiania różnego rodzaju aktywności fizycznej.

 

Za kulisami: „po wycięciu przekleństw pewnie niewiele zostanie…”  – Mirek 🙂